Goście lasu

Tyle młodości

Tyle młodości w jednym miejscu to już dawno nie widziałam. Nawet jak kto wiekiem starszy to i tak jak nastolatek młody się wydawał. Kiecki wirowały a dziewczyny co jedna to ładniejsza. No i chłopcy. Chłopcy to już w ogóle. W te swoje dziewczyny jak zaczarowani zapatrzeni. Mama w sukni w kwiaty jak kolorowy motyl fruwała, tata pilnował, by wszystko na stole było, by żadnemu z gości niczego nie zabrakło. A jak już wszystkiego dopilnował. To też z małżonką osobistą radośnie fruwał. Siostra starsza szczęściem brata wzruszona a młodsza wpatrzona. Jak w obraz, jak to mówią. Bo brat to brat. Najlepsza siostra brata nie zastąpi. I tyle w nich tej młodości, śmiechu i zabawy beztroskiej, że aż kipiało. Że aż parkiet drewniany od tej zabawy się uginał.

Bawili się, oj jak oni się bawili. Muzyka grała, sto lat śpiewali, Huberta po dupie pasem skórzanym sprali. Dla tradycji niby, ale niejeden okazję wykorzystał, by mocniej przywalić, za przewinienia drobne i większe. Na szczęście rodzice zawsze lekko. Bo jak to tak, syna swojego sprać, jak porządny człowiek z niego. Mówią wszyscy, że dobry chłopak z tego Huberta jest. I pracowity, zaradny, rodzinny, mądry taki i przystojny. Niejedna pewnie, jak to mówią w brodę sobie pluje, że zajęty już i w takiej rudowłosej na zabój zakochany. Ale nie to najważniejsze tego dnia było. Najważniejsze, że razem się trzymają. Przeciwności losu pokonali i tego dnia mogli się bawić i z życia wspólnie radować. Że siostra młodsza serce ogromne z papieru zrobiła. Siedziała pewnie w ukryciu przed bratem i cięła papier w tajemnicy wielkiej. I w to papierowe serce całe własne włożyła i najmocniej klejem do papieru przykleiła. Starsza siostra wiersz napisała. O bracie. Powiedziała w nim, że kocha i wybaczyła, że dzień Pierwszej Komunii Świętej jej zaburzył, bo akurat tego dnia niechybnie na świat przyszedł. Ile strachu przed wystąpieniem publicznym miała, to tylko ona wie. Ale powiedziała i łzy kapały jak grochy na ten wiersz w nocy napisany. Pewnie dzieci spać położyła, do snu utuliła i pisała. Dobrze, że liter tymi łzami nie rozmyła, bo szkoda by było tyle ciepłych słów we łzach utopić.

Tylko, żal trochę, że balon – jedynka, od kompletu z ósemką zaraz na początku zabawy w niebo poleciał. Na szczęście pewnie, ale i tak żal, boszsz kurde, 100 zł za sztukę zapłacili. Tu już do zdjęcia się uśmiechał, cieszył się, że w dorosły świat wstąpił aż tu nagle jedynka… poszszszłaaa. No i Hubert w jednej sekundzie o dziesięć lat odmłodniał, bo z samą ósemką w ręku niespodziewanie pozostał. I co? Że niby na tę swoją wymarzoną dorosłość jeszcze dziesięć lat ma czekać? Niejeden, co wiosen nieco więcej liczy, tak odmłodnieć by chciał i życia w prezencie więcej dostać. Starszy może i tak, ale nie nastolatek. Tyle czekał, by na tańce z dziewczyną mógł iść bez nakazu rodziców: tylko wróć o 23:00. I ani minuty dłużej. Dowód osobisty mieć i w razie czego w sklepie z różnymi napojami dumnie go zaprezentować. I jak pani ekspedienta zapyta: a ty dowód dziecko masz? To on dumnie pokaże: a mam, a proszę. Tylko na zdjęciu w dowodzie głupio wyszedł. Ale te zdjęcia teraz takie w tych dowodach, że nawet jak kto ładny, to i tak jak głupi jaki się na nim prezentuje. Autem samodzielnie będzie mógł wiejskie szosy przemierzać, autostradą do wielkich miast pruć. I czuł się wtedy będzie jak król świata. A jak już dziewczynę swoją będzie wiózł, szybę otworzy i jej miedziane, długie włosy wiatr przez otwartą szybę potarga… to już szczęścia większego dla niego nie będzie.

I tyle tej młodości, żebyś chłopaku zawsze miał. Bo młodość nie w latach się liczy a w chwilach kiedy Ty, tak prawdziwie z życia cieszyć się potrafisz.