Zdjęcia

Pani fotograf, ale pani poprawi w fotoszopie?

Każdy na zdjęciu ładnie chce wyjść. Wręcz ślicznie nawet bym powiedziała. Niejeden chciałby być inny. Ten co ciut utyty, niczym kłos chudziuteńki marzy, by w pamięci własnej i innych się zapisać. Temu szczuplutkiemu niekiedy po nocach śni się, że chciałby taki jędrny w sobie być. Żeby udko czy kolanko bardziej widoczne było. Nieraz wysoki na tę wysokość złorzeczy, a niski z kolei co rusz nowe kapelusze nabywa, by mieć, jak to mówią chociaż te metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Kędzierzawy, z tym co ma proste najchętniej by się pozamieniał, a ten z prostymi całe noce na wałkach śpi, co by jak najbardziej ukręcić. A co ma na to powiedzieć łysy? Łysy to już nawet nie wybrzydza, wziąłby włosy jakie by mu dali. Byle by były. Cóż ma poradzić, że łysym się urodził i najprawdopodobniej nie posiadając włosów umrze.  Człowiek jest jaki jest, i weź tu się morduj z tym wizerunkiem niewymarzonym.

Boi się czasem człowiek siebie prawdziwego na fotografii zobaczyć. Boi się takiego w pamięci dla świata zachować. Myśli sobie, że najlepiej byłoby całego poprawić. Niejeden z nadzieją w głosie na odchodne krzyknie: Pani fotograf, ale pani poprawi w fotoszopie? Jakby bał się, że niepoprawiony istnieć nie może. Niepoprawiony to jakby niegodny tego świata. Jak to, co drugi korektą objęty a on nie? Taki to świat teraz się stał, że co rusz retuszu od człowieka żąda. Kłamstwa na swój temat? Żeby człowiek zapomniał kim naprawdę jest? Z własnym losem,  a nie wytworzonym za pomocą kopiuj-wklej. A może to człowiek tak sobie umyślił, że najlepiej jakby bez skazy był? I choćby na tym zdjęciu na siebie wymarzonego popatrzył, oko nacieszył. Zobaczył w sobie to, za czym najbardziej mu tęskno. Może i tak. Każdy ma swój świat i nie ma co na siłę człowieka z niego wyrywać.

Tak samo ze szczęściem na tych fotografiach jest. Jak obiekt nieszczęśliwy to choćby najlepszy specjalista od fotoszopa był, to nieszczęścia w szczęście nie zamieni. Choćby potrafił uśmiechy doklejać, od innego kopiować, uszy, co odstają położyć, albo nawet może poucinać całkiem, jak za bardzo na tej głowie się panoszą. Tym co na zdjęciu oczy zamknięte mają, szeroko je otwierać a innym co otworzyli przymykać. Po tych oczach właśnie widać. Zajrzysz w nie, tak głęboko się przypatrzysz, to widać.

Ich nie poprawiałam. Przyjechali do Lasu już przez życie zrobieni. Bo czy miłość zaistniałą wyostrzać bym miała? Skoro widać, że kochają, że lubią, że szanują. Najmłodszego z błogiego snu budzić, skoro spał przez całe to rodzinnego albumu tworzenie? Starszemu chłopcu zabronić po drzewach łażenia, min z osobiście stworzonej kolekcji strojenia? Oczu mrużenia, skoro słońce do zdjęć za ostre? Co tu ulepszać jeszcze? Boską Moc poprawiać, skoro takich ich stworzyła. I maki też stworzyła. Co kruche płatki mają. Czy taki mak skarży się, że kruchy? Wiatr lekutko zawieje, to już bez płatków goły pozostaje. Śliczny taki był, w majowym słońcu się kąpał a tu wiatr… i łodyga tylko została. Wszystko po to, by za rok ponownie w czerwonej krasie łąki zdobić. Tak i z człowiekiem czasem bywa. Raz szczęściem owładnięty, świat kocha i rozświetlony, jakby tylko na niego słońce świeciło, by potem głaz potężny na plecach dźwigać i czuć, że w tym życiu to już chyba nie wstanie.

Nie poprawi cię człowieku, ta pani fotograf, boś ty jest taki jaki masz być. Jutro na zdjęciu możesz wyjść już inaczej, jutro inny być możesz. Może w tym życiu lżej ci będzie albo nie daj Bóg głaz na twój los spadnie i taki jakby niefotogeniczny chwilowo się staniesz. Tak czy inaczej  dla świata potrzebny  jesteś bez przerobienia.