Słowa prosto z lasu

List do Siostry

Kochana Siostro.

Chciałam napisać do Ciebie list. Prosto z Lasu, tak jak zawsze o ludziach piszę. Słowa dobieram, chodź dziś one jakby niepotrzebne, bo tam, gdzie teraz jesteś króluje cisza. Cisza prostego bycia.

Chciałam napisać ten list najpiękniej jak umiem, użyć słów, których w słownikach brak. Lecz obawę miałam czy aby podołam. Dlatego Naturę o pomoc najszczerzej poprosiłam. Tak jak zwykle to czynię, gdy pisać planuję.

Usiadłam nad rzeką w mojej wsi, na trawie co do jesiennego snu się szykuje. Trochę zimno już i wiatr lekko po plecach biega. Dobrze, że sweter ciepły mam, ten co w dniu zeszłorocznych imienin mi podarowałaś. Powiem Ci Kasiu, że najbardziej go lubię, chociaż pogrubia mnie trochę.

Siedząc nad rzeką poprosiłam wiatr, by przywiał wspomnienia o Tobie. Gwiazdy, by zaśpiewały Twoje ulubione pieśni a trawy by rosły o Twoim wzrastaniu. Spytałam kamienia, co na polu spokojnie los swój realizuje czy opowie mi jak to jest przez życie po twardym czasem iść. Czy o cierpieniu mi powie? Lipę również zuchwale zagadnęłam, co od dziesiątek lat, za stodołą pana Ryśka, spokojnie trwa, czy pomoc od niej uzyskam w tej opowieści o Tobie. Poprosiłam też chmury, by płynęły i rzekę, co pamięć wody ze sobą niesie.

Ale Natura zamilkła. Trawy nie rosną, bo śpiące już. Żurawie, co w wielkim kluczu nad lasem lecą, dziś, w bezmowie zatopione, choć zawsze się drą. I nawet rzeka tej jesieni płynąć przestała. Nie wiem zupełnie czy to bobrów sprawka czy magia Wszechświata tak zaczarowała. A może serce moje na chwile zamarło? Tylko wiatr, rudym liściem brzozy cichutko do mnie przemówił:

„ Sama napisz Ewuniu do Kasi. Tym razem nie pomożemy. Ona w tobie głęboko schowana. To co z Przestrzeni Serca płynie, słów posiadać nie musi. Gotowa jesteś. Potrafisz”.

Zatem Kasiu, Siostro moja Kochana.

Pierwszego dnia listopada napisałam rodzinie i przyjaciołom, że odeszłaś. Do tej ciszy właśnie. I jeszcze godzinę tego odejścia podałam. Wybacz mi to zuchwalstwo, pomyłkę największą, bo przecież nadal Jesteś, tylko inaczej. Dlatego wspominać Ciebie nie będę, no bo nie szuka się w pamięci tego co nadal trwa. Po co o zupie warzywnej wspominać, którą do wymarzonego domu w lesie mi przywiozłaś, skoro jej smak jest we mnie do dziś. Po co pamięcią do wiosny sięgać, gdy obiecałam Ci spacer nad rzekę i piach pod stopami nadal mnie grzeje. Albo zimowe fotografie z córką Zosią. Wasz śmiech każdego dnia w uszach mych wibruje. I nawet świątecznej nostalgii powrotu nie szukam, bo dokładnie widzę w coś się wtedy wystroiła. A ta szarlotka, cośmy razem piekły smakuje tak samo, jak wówczas z pieca wyjęta.

Dlatego Siostro Moja, wspominać Cię nie będę, ale opowiedzieć Tobie chcę o Cudach jakich dokonałaś podczas swojej ziemskiej drogi. A może bardziej sobie samej chcę o nich powiedzieć? Potężny i trudny Proces był Ci przeznaczony, byśmy my, co na ziemi obok Ciebie byli, zobaczyli siebie prawdziwymi. To co w każdym z nas najlepszego uśpione. Najpiękniej jak można Małżonkowi pokazałaś ile troskliwości w nim płynie, ile ciepła ma w sobie i miłości potężnej. Jak bardzo Cię kocha i zadbać o wszystko potrafi. Zupy o 3 nad ranem gotuje, byś codziennie świeże miała. Niczym Archanioł Rafael, co uzdrawianiem w przestrzeni Wszechświata się zajmuje. Bądź co bądź, Małżonek ze złota Ci się trafił. Swojej córce Zosi niezwykłą lekcje dałaś. Lekcję o ciszy, że czasem niezbędna. I nie ma co w rozpaczy się kąpać. Widzisz, jaka dorosła już i wielką mądrość z siebie wydobyła? No i piękna jest. Usta ma twoje a wysoka po tacie. Mamie pokazałaś, że wybaczenie wielką wolność człowiekowi daje a miłość również w rosole z kluskami znaleźć można. Tata kopalnie wrażliwości w sobie odkrył. I może już wie, że nic nigdy na darmo się nie przydarza. Łukaszowi pomogłaś odpamietać Jego dary. Temu co przytulać w życiu się nie nauczył, pokazałaś, że, umie a innemu, że łez wrażliwości chować nie ma co. Każdemu z osobna podarowałaś ten Cud odkrycia samego siebie. Ale jak to w sobie zobaczyli wypowiadać się nie będę, bo każdy własną Prawdę w sobie nosi.

A mnie, siostrze swej osobistej podarowałaś Miłość. Tę najwyższą z najwyższych, bo bezwarunkową. Taką, która śmierci się nie boi. To Ty sprawiłaś, że w tak trudnym Procesie jaki od Najwyższego wszyscy żeśmy dostali, ja mogłam wzrosnąć ponad samą siebie. Bym strach w wielki spokój zamienić umiała, bezradność w siłę a największe cierpienie w mądrość. I kiedy nastąpił Ten Moment. Moment najważniejszego, Przejścia części Ciebie do Innego Wymiaru, gdzie Wielcy Archaniołowie wyszli Ci na spotkanie, miałam zaszczyt trzymać Cię za rękę. Razem z Tobą na chwilę Tam pójść. Choć wpuścić mnie nie chcieli. Archanioł Michał zabronił. Ciebie przyjęli jak królową ze złota. Jak byś wróciła do Domu z dalekiej podróży. Bo może na Ziemi jesteśmy tylko na chwilę a nasz prawdziwy Dom, właśnie tam się znajduje? W sercu, gdzie tylko miłość w przestrzeni rozlana. Gdzie nie ma lęku i zwaśnionych rodzin. I węgla po 3 tysiące za tonę, bo ciepło ze Źródła się bierze. Może właśnie tak? Pokazałaś mi Kasiu Kochana, że zaufanie to puszczenie tej ręki, choć całe siostrzane jestestwo pragnie ją najmocniej trzymać. I gdyby największa potrzeba zaszła… zamieniłabym się. Byś jeszcze latami na Ziemi mogła Dziewczyny asan przeróżnych uczyć. Córkę gotować a z Małżonkiem na długie spacery chadzać. Ale nie mogłam, choć do końca wierzyłam w Cud. Cud zamiany szpitalnych piżam na pomarańczową suknię z lnu. Ale to tylko ziemskie oczy tak Cuda postrzegają. On się dokonał. Otworzyłaś mi Przestrzeń Serca, a nie ma nic potężniejszego we Wszechświecie. I będziesz je otwierać innym każdego dnia.

Pewnie nie raz ziemskie łzy spod rzęs mi płynąć będą i ziemskiego powietrza mi będzie brak, ale najważniejsze, że spokój pozaziemski w sobie mam, bo wiem, że szczęśliwa Jesteś. Zobaczysz, że mgłę co nasze światy jeszcze rozdziela, nauczę się rozpuszczać. Bo zaufanie największe we mnie tkwi, że miłość nigdy się nie kończy.

Kocham Cię Kasiu

Twoja na zawsze Ewa