Słowa prosto z lasu

Prosto. Z Lasu.

Nie wiem czy to moje pisanie nie za małe trochę, żeby tak od razu w okładkę obkładać, w świat puszczać. Może tylko w drewnianej szufladzie leżeć powinno i uchronić mnie samą od niepamięci tego, co mi Wszechświat uszykował? Jakie mi tu życie na Ziemi dał? Nie wiem. Tyle książek na świecie i mądrości tyle. Ludzi wybitnych, co najlepsze szkoły pokończyli. A ja tyle tej niewiedzy w sobie mam. I za granicę rzadko jeżdżę. Nigdy w Sandomierzu też nie byłam, a mówią ludzie, że tam pięknie. A z matematyki, to już kaplica. Z matematyki zawsze najgorzej. Dobrze, że kalkulatory wymyślili, bo ile talerzy w domu mam to w życiu bym się nie doliczyła.

A odwagi nagle tyle nabrałam, by wystarczyło akurat na to, by Tobie człowieku słowo podarować. Bo słowo takie ważne przecież. I zgasić drugiego może, zrobić tak, że sens swojego istnienia stracisz, ale sprawić też, że Ty jak jastrząb jaki nad lasem sosnowym latać będziesz.

Słowo też wyrwać z człowieka wszystko potrafi. Całe jego istnienie nawet. Co tam w środku w człowieku siedzi też na powierzchnie wyrzucić umie. I nawet jak Ty milczysz i boisz się tego słowa swojego to i tak w głowie je wypowiadasz. Czasem w sercu głęboko pochowane tak, że nikt znaleźć nie może. Umrzesz Ty a wypowiedzieć go się nie odważysz. Różnie jest. A ja zaprosić Cię Czytelniku chciałam… do Lasu. Bo ja „Prosto. Z Lasu” jestem. Prosto, bo z tej prostoty cały świat mój zbudowany. I może Twój też? Dajmy na to, cóż może być prostszego jak dom? Zbudowałeś i masz. I życie w nim sobie mija. Każdy ma jakiś dom. Jeden ma ogromny, piękny, szesnaście pokoi i 3 łazienki. A drugi, skromny, mały co jak deszcz pada, to z dachu kapie i plama jak nic, na dywanie w tureckie wzory. I potem czyść to i susz. Jeszcze inny w bloku mieszka i jak sąsiad mu na nerwy zadziała, to „dzień dobry” za nic pierwszy mu nie powie. Czasem i dworzec PKP schronieniem się okazuje i tam życie codzienne prowadzić możesz. Jaki zbudowałeś taki człowieku masz. I niech Ci tam dobrze będzie. Czy zastanawiałeś się jakie to proste życie ważne jest? Że jajko na miękko z małżonkiem możesz rano zjeść. I on kawy naparzy, choć zaspany i drzemał by jeszcze z godzinę. Że żona, ciasto ci upiecze, bo wie, że to z jabłkami i cynamonem najbardziej lubisz. Dziecko ci powie, że najlepszy na świecie jesteś, bo obiecałeś, że na „Dziadka do orzechów” do kina z nim pójdziesz? Psu patyk rzucisz a on szczęśliwy jakby nie wiadomo co go spotkało. Albo, że kochasz? Czy zastanawiałeś się kiedyś jak kochasz? Czy nie wystarczy, że jak wieczór zimny się zrobi, on koc przyniesie i : byś tylko nie zmarzła, powie. Albo ona koszulę mu wyprasuje, bo wie, że on nie za bardzo umie. Plecy i przód jeszcze jakoś, ale rękawy zawsze pozagniata. Dziecko nosisz, do snu tulisz i ręce już słuchać cię nie chcą, takie zmęczone. A ty nosisz, bo boisz się, że jak odłożysz to sen małemu zakłócisz. Albo jak matce okna pojedziesz umyć, bo ona staruszka i na taboret wejść się boi lub ojcu powiesz: zostaw, ja drzewa narąbię. Kawałki takie, byś na raz do pieca miał. Albo jak nikt Ci do kochania nie został tylko ten pies wierny. To jak kochasz? Czy jeść mu dasz, za uchem podrapiesz i spojrzysz mu w te psie oczy i tam wszystko zobaczysz. I miłość, wierność i przywiązanie takie, że jak śmieci wyrzucić idziesz i z 30 sekund w domu Cię nie ma, wracasz a w nim radość taka, jakbyś Ty człowieku z wojny wrócił. Po latach cały i zdrów.

A jak Ty drugiego człowieka traktujesz? Czy potrafisz życzyć dobrego dnia, pani, co w Biedronce za kasą siedzi? I te mąki, kartofle i margaryny z promocji, co to dwie sztuki kupujesz a płacisz za jedną, przekłada. Ona Ci powie, bo jej kazali. Ale gdy Ty jej szczerze powiesz, to kobitce od razu jaśniej na sercu. I te kartofle, może lżejsze dla niej będą. Jak samochodem po drodze jedziesz i nowe masz, ładne, takie, że jak król świata mógłbyś się czuć to przepuścisz z podporządkowanej, niech inny przejedzie? Czy trąbisz i wrzeszczysz niesłyszany za szybą: no chuj, wyjechał mi. Jeździć baran nie umie. A może ciasta sąsiadce zaniesiesz, bo wiesz, że zapracowana i czasu na nic nie ma a Tobie takie dobre wyszło. Z kruszonką. Proste to wszystko, może zwyczajne powiesz. A Tobie marzy się taki Bodyguard, co to życie ukochanej ratuje albo taki Jack Dawson, co z Titanica skacze i topi się by wybranka jego przeżyła. Ano, kto wie jakie dalsze ich losy by były. Może też by te jajka na miękko o poranku jedli? A ona naczynia by zmywać musiała, bo wybranek tą czynnością średnio zainteresowany. Topić z miłości, by się topił, ale talerza na znak głębokiego uczucia za nic nie pozmywa.

Las dlaczego? Dlaczego las? Bo ja go w sercu mam. I to co człowieka na Ziemi spotyka, każde wydarzenie, każde słowo, Twoje czy to, które Ty od innego dostałeś w prezencie lub takie co to jak kamień twardy rzucone w Ciebie. Wszystko to, jak to drzewo w lesie w ziemi korzeniami osadzone. Ten cały las, każde drzewo z osobna, powie człowiekowi co dla niego najlepszego w tym życiu Wszechświat uszykował. Tylko słuchać nauczyć się trzeba. A to niełatwe jest i w szkole tego z książek nie wyczytasz, w Internecie nie znajdziesz. I całe życie człowieka może na tym słuchaniu być skupione. Las krzywdy Ci nie zrobi. Drzewa ochronią jak jaka wichura nadejdzie, jak słońce za bardzo upraży.

Przyjdź do mojego Lasu, może dobrze Ci będzie. Weź co potrzebujesz i idź dalej. W swoich butach, by pasowały. Własną szosą, do swojego szczęścia, zrozumienia świata i spokoju. Bo spokój ważny jest.